Ślub odbył się 20 sierpnia 2011 r. o godzinie 16:00 w parafii pw. Świętego Brata Alberta w Krakowie. Na szczęście pogoda nam się udała – było słonecznie i lekko wietrznie. Ślubu udzielał nam znajomy ksiądz, więc klimat był sympatyczny. Mieliśmy rozsypane czerwone płatki róż w drodze do ołtarza, jak również dekoracje tiulowe i zapalone świece, a w tle dźwięk skrzypiec, co wszystko dawało bajkowy nastrój.

Suknia lśniła w promieniach rozświetlonego kościoła. Widać było na twarzach gości zachwyt, zadowolenie i niedowierzanie. Podobno nawet część zaproszonych osób nie poznało Panny Młodej, z czego byłam wielce zadowolona, bo dzięki tej sukni czułam się i wyglądałam naprawdę wyjątkowo. Niektórzy nawet mówili, że suknia była piękniejsza od sukni samej Kate Middleton. Nie wiem, ile w tym prawdy, ale trzeba przyznać, że robiła wrażenie. Suknia była pięknie dopasowana – wyeksponowała, co było najważniejsze, i ukryła to, co było do ukrycia :-). Dzięki niej czułam się pięknie i pewna siebie. Gdybym mogła wybrać jeszcze raz, nie zawahałabym się ani przez chwilę, gdyż mam wrażenie, że została stworzona wyłącznie dla mnie.

Co mogę dodać – suknia była warta zakupu. Szkoda tylko, że tak szybko ta noc minęła, bo chciałabym ją nosić cały czas :-). Najlepsze jest to, że suknia przetrwała cały dzień ślubu, całą noc, jeden plener, czeka na drugi i nic praktycznie się z nią nie stało, oprócz lekkiego ubrudzenia. Zamierzam zachować swoją suknię ślubną, aby móc czasem na nią spojrzeć i pokazać może kiedyś swoim dzieciom.